Do tego pierwszeństwo mają zwykle maluchy, które chodziły do konkretnej placówki wcześniej. Bierze się także pod uwagę okoliczności takie, jak rodzeństwo uczęszczające do tego przedszkola. Więcej informacji w sprawie rekrutacji na rok szkolny 2024/2025 możesz znaleźć na stronie internetowej albo w sekretariacie. 12 maja 2019 weszła w życie nowa ustawa ( Real Decreto-ley 8/2019) w Hiszpanii, która ma regulować czas pracy w Hiszpanii i jej śledzenie. Każda firma musi prowadzić codzienny rejestr godzin pracy swoich pracowników. Hiszpańskie Ministerstwo Pracy zapewniło, że nie będzie żadnych sankcji dla przedsiębiorstw, które nie stosują Wniosek o zapisanie dziecka do szkoły podstawowej. Nie ma jednego obowiązującego wzoru dokumentu. Zachęcamy do kontaktu z wybraną placówką i pobrania wniosku z jej strony www, jeśli oferuje, lub w formie drukowanej - w sekretariacie szkoły. Sprawdź, do jakiej szkoły podstawowej w Łodzi można zapisać dziecko, jakie dokumenty W tym celu możesz je zapisać do jednego z przedszkoli w Nisku. Przejrzyj dane adresowe placówek dostępnych w tym artykule. Przeczytaj także, kiedy rozpoczynają się rekrutacje i jakie kryteria brane są pod uwagę, a także jak bardzo istotne jest, by Twoje dziecko możliwie jak najwcześniej rozpoczęło naukę funkcjonowania w grupie. Jestem Angelina i chciałabym się z Wami podzielić kilkoma informacjami z mojego życia. Mam 21 lat i pochodzę z Ukrainy, ale od pięciu lat mieszkam i studiuję w Polsce. W 2022 roku ukończyłam licencjat z dziennikarstwa w Lublinie, a następnie postanowiłam kontynuować naukę na studiach magisterskich, wybierając kierunek zarządzanie. Wniosek o zapisanie dziecka do szkoły podstawowej. Nie ma jednego obowiązującego wzoru dokumentu. Zachęcamy do kontaktu z wybraną placówką i pobrania wniosku z jej strony www, jeśli oferuje, lub w formie drukowanej - w sekretariacie szkoły. Sprawdź, do jakiej szkoły podstawowej w miejscowości Ostrowite można zapisać dziecko, jakie Do klasy I publicznej szkoły podstawowej z urzędu przyjmowane są dzieci mieszkające w obwodzie tej szkoły. Rodzice, którzy chcą zapisać dziecko do szkoły obwodowej, muszą zgłosić dyrektorowi ten fakt, a szkoła nie może odmówić przyjęcia ucznia. Zgłoszenie musi mieć formę pisemną. k1txv6. Uncategorized 20 lipca, 2020 22 lipca, 2020 Hiszpanie, którzy nie tylko żyją w tym kraju od urodzenia, ale też posyłają już swoje dzieci do różnych szkół, bardzo dobrze orientują się w tych sprawach. Są jednak Polacy, którzy zastanawiają się nad przeprowadzką właśnie do Hiszpanii i na temat szkół praktycznie nic nie wiedzą. Warto więc choć w kilku słowach wyjaśnić, jak to z tymi szkołami jest. Schemat wieku dzieci i rodzaj szkół, do jakich uczęszczają Warto zaprezentować schemat wieku dzieci oraz rodzaj szkół, do jakich uczęszczają zarówno dzieci, jak i młodzież w Hiszpanii. Trzeba koniecznie podkreślić, że szkoła w hiszpanii może nieco różnić się od tej w Polsce. Tak więc przedszkole w Hiszpanii przyjmuje dzieci w wieku od 0 do 3 lat. Do zerówki uczęszczają dzieci w wieku od 3 do 6 lat. Szkoła podstawowa zaś jest prowadzona dla dzieci od 6 do 12 lat i jest obowiązkowa. to kolejna obowiązkowa szkoła, do której chodzą dzieci w wieku od 12 do 16 lat. Następnie jest Bachillerato Ciclos Formativos de Grado Medio od 16 do 18 lat. Uniwersytet Ciclos Formativos de Grado Superior przyjmuje uczniów w wieku od 18 do 21 lat, a nawet starszych. Po 3 latach uczniowie otrzymują dyplom. Jest jeszcze Uniwersytet – licencjat trwający 2 lata. Tę szkołę mogą wybrać osoby w wieku od 18 do 22 lat oraz starsze. Co jeszcze warto wiedzieć na temat edukacji w Hiszpanii? Polacy, którzy decydują się na to, aby zamieszkać w Hiszpanii, obawiają się niemałych problemów wynikających z nieznajomości języka. Chodzi tu głównie o dzieci, które będą uczęszczały do hiszpańskiej szkoły. Warto więc wspomnieć, że w szkołach tych uczą się dzieci z różnych zakątków świata. Wśród nich są przede wszystkim dzieci z biedniejszych krajów jak Polska, Ukraina, Mołdawia, czy Albania, ale również z Wielkiej Brytanii, Niemiec, Holandii oraz krajów Skandynawskich. Tak więc dziecko od narodzin wychowywane w Polsce i władające tylko tym językiem nie będzie jedynym nieznającym języka hiszpańskiego. Dlatego nikt nie powinien się z tego powodu niczego złego obawiać. Trzeba też mieć świadomość tego, że dziecko dzięki takiej „mieszance” może wiele zyskać. Będzie to miało korzystny wpływ na rozwój intelektualny i emocjonalny dziecka. Wiadomo, że szkoły w Hiszpanii są różne i do różnych grup mogą trafić polskie dzieci, jednak nie ma się czego obawiać. Dzieci szybko przystosowują się do nowych warunków. Szybko też nawiązują kontakty. Mogą też z łatwością opanować inne języki obce, jakimi władają dzieci pochodzące z innych krajów. Hiszpania to wyjątkowy kraj, do którego każdego roku przybywa ogromna liczba turystów. Niektórzy decydują się też na to, aby w nim zamieszkać. Wielu osobom kojarzy się z Majorką, piękną wyspą, gdzie chętnie wypoczywają zarówno single, pary, grupy znajomych, jak też całe rodziny. W sumie nic w tym dziwnego. Jeśli chodzi o wyspę Majorka temperatura jest całkiem wysoka, zarówno w okresie lata, jak i zimy. Życie na Majorce jest zupełnie inne niż w Polsce. Same widoki dodają energii i wprawiają w dobre samopoczucie. Mieszkając w Hiszpanii, nie można odmówić sobie przyjemności, jaką jest wizyta na tej właśnie wyspie. Warto dodać, że w Hiszpanii dzieci mają aż 3 miesiące wolnego, 3 miesiące wakacji. Tak więc warto zaplanować sobie urlop tak, aby móc wybrać się na Majorkę i właśnie tam odpocząć. Dla Polaków, którzy niedawno zdecydowali się na zamieszkanie w tym kraju, zapewne jeszcze podróże nie będą w głowie, bo sama Hiszpania będzie dla nich nowością. Jednak z czasem warto pomyśleć o kolejnych podróżach i bliższym poznaniu tej wyjątkowej części świata. Edukacja w Hiszpanii znacząco różni się od naszej, polskiej. Rozpoczynając od wieku, w którym następuje obowiązek nauki szkolnej, poprzez system oceniania, aż po charakter placówek. Zdarza mi się dostawać pytania od rodziców myślących o przeprowadzce do Hiszpanii, które dotyczą edukacji. Zastanawiają się oni, jak wygląda nauka w Hiszpanii. Martwią się, czy ich dzieci poradzą sobie z nowym językiem, ze zmianą i szokiem kulturowym. Podobne wątpliwości towarzyszą mamom Polkom, których dzieci szykują się do rozpoczęcia nauki. Przyzwyczajone do systemu nauczania w Polsce, niepokoją się, jak owe wygląda w kraju, w którym obecnie żyją. Dzisiaj postaram się rozwiać wszystkie wątpliwości, dzieląc się z Wami naszym doświadczeniem w szkole barcelońskiej. Pamiętajcie, że niektóre aspekty mogą nieco różnić się w zależności od regionu, a nawet i szkoły. Zapraszam na długo obiecany artykuł. Moja skrzynka mailowa i skrzynka odbiorcza na Facebooku pękają w szwach od osób, które chcą się przeprowadzić do Hiszpanii i w związku z tym zadają mi najprzeróżniejsze pytania. Nie mogę odpisywać na wszystkie wiadomości – bo nie miałabym czasu na nic innego. Ale czytam je, to na pewno – każdą wiadomość. Kiedyś odpowiadałam na wiadomości na Facebooku raz w tygodniu, ale teraz już odpowiadam tylko na takie, które ujmą mnie za serce w jakiś sposób, bo musiałam poświęcać na to za dużo czasu. Jeśli dodam jeszcze, że wiadomości pisały do mnie osoby, które nawet nie kliknęły Lubię to na moim fanpage, a po udzieleniu im odpowiedzi nie było z nimi więcej kontaktu, cóż, może mnie zrozumiecie. Ponieważ chciałabym, aby na moim blogu wszyscy zainteresowani znaleźli informacje na nurtujące ich pytania, w tym wątku opiszę kilka ważnych spraw, o których uważam, że TRZEBA pamiętać przed przeprowadzką do Hiszpanii, mieć je na uwadze lub się w jakiś sposób przed nimi zabezpieczyć. W komentarzach zadawajcie konkretne pytania, postaram się na nie odpowiedzieć w kolejnych postach. Niestety nie mogę się odnieść do poszczególnych, osobistych przypadków na blogu czy w wiadomościach mailowych. Jeśli na Twoje pytanie da się odpowiedzieć jednym lub kilkoma zdaniami, zapytaj w komentarzu 🙂 Postaram się opisać teraz jak najwięcej zagadnień związanych z tematem przeprowadzki, zamieszkania w Hiszpanii i na inne rzeczy, o które mnie pytacie. Sevilla Z deszczu na plażę? Czy pod rynnę? Co mnie zaskakuje, to duża ilość zapytań o przeprowadzkę do Hiszpanii od osób mieszkających w Wielkiej Brytanii. Nie wiem czy chęć zmiany kraju to zasługa rychłego Brexitu, a może po prostu to dążenie do hiszpańskiego słońca, ale ja wiem jedno: rzucić swoje całe dotychczasowe życie z pracą, przyjaciółmi, mieszkaniem, aby przyjechać do Hiszpanii bez znajomości języka i bez oszczędności i jedynie mieć ładną pogodę, to jest pomysł dobry jeśli masz 20 lat, chcesz przeżyć coś nowego, nie przeszkadza Ci dzielenie mieszkania z innymi osobami, mieszkanie w słabej dzielnicy (no bo w lepszej mieszkanie będzie droższe), jedzenie sztucznego chleba tostowego (bo prawdziwy chleb w Hiszpanii jest drogi), praca poniżej Twoich kwalifikacji do momentu znalezienia czegoś lepszego (jeśli w ogóle znajdziesz coś lepszego…). Jeśli jesteś na to gotowy, zapraszam. Hiszpania i jej granice stoją otworem, przynajmniej na razie. Co ty gadasz! Ale ja mam oszczędności! Aha, to inna sprawa. Jeśli masz oszczędności, które pozwolą Ci pomieszkać tutaj co najmniej kilka miesięcy, plus co najmniej kilkaset euro na ewentualnie wydatki (koronka dentystyczna? Jakieś inne nie cierpiące zwłoki sprawy, które wcale nie są tanie, ale za to bardzo pilne, jak już się przytrafią), to możesz zacząć się zastanawiać nad przyjazdem. Miej na uwadze, że jeśli chcesz wynająć sobie pokój czy mieszkanie, to jest bardzo prawdopodobne, że właściciel zażyczy sobie równowartość miesięcznego czynszu jako kaucję, a na wyposażenie mieszkania możesz wydać jeszcze trochę. Pieniądze roztapiają się baardzo szybko – wiem coś o tym. O wynajmowaniu mieszkania w Hiszpanii możesz poczytać TU. Przyjechać do Hiszpanii z pracą To jest chyba najlepsza opcja. Przyjechać do Hiszpanii z pracą. To o wiele lepsze niż jechanie w ciemno, niż znalezienie sobie bogatego latino lover, niż przyjechanie tutaj z jakimiś oszczędnościami i szukanie możliwości zorganizowania sobie życia. Praca, jakakolwiek, ale z umową na Twoje nazwisko, zapewni Ci miękki start w hiszpańską rzeczywistość. Jeśli naprawdę chcesz, to już teraz możesz zabrać się za przeszukiwanie różnych branż lub Twojej branży, sprawdzając czy interesujące Cię firmy mają siedzibę w Hiszpanii, a może potrzebują kogoś z językiem polskim, a może Twoje kwalifikacje odpowiadają na normalne, hiszpańskie stanowisko, nic tam z językiem polskim… Jedno jest pewne, musisz zabrać się do szukania. Może Ci w tym pomogą jakieś agencje pracy tymczasowej? Polskie, hiszpańskie, międzynarodowe? Gra jest warta świeczki. Najlepiej przyjechać do Hiszpanii z jakąś fajną pracą zdalną, online – wtedy w pełni możesz korzystać z uroków tego kraju, podróżować po nim, a jednocześnie nie wypadniesz z rynku pracy, będziesz miał pieniądze… Czy to nie brzmi o wiele lepiej niż siedzenie w zamkniętym biurze, nawet jeśli w centrum Barcelony? No ale o gustach się nie dyskutuje… 🙂 Dla mnie to nie jest kusząca perspektywa. Ja wolę moje home office 🙂 Ojej, a co z językiem? Konieczny ten hiszpański? Pisałam już wiele razy na tym blogu, powtórzę i tutaj: jeśli zastanawiasz się czy możesz przyjechać do Hiszpanii bez znajomości języka, to niestety muszę Cię rozczarować. Hiszpanie niechętnie mówią w innych językach, o ile nie jesteś światowej sławy specjalistą w czymś-bardzo-ważnym, to nikt nie pofatyguje się, aby przeprowadzić z Tobą rozmowę po angielsku czy w innym języku. Oczywiście zawsze możesz szukać pracy z językiem polskim, możesz nawet zapisać się na moje powiadomienia o ofertach pracy w Hiszpanii o TUTAJ, ale miej na uwadze, że jakoś będziesz musiał się komunikować z kolegami z pracy, więc… No bez hiszpańskiego to ani rusz. Przynajmniej taka jest moja opinia. No z małym wyjątkiem: chyba że jesteś nauczycielem na przykład angielskiego, to ewentualnie możesz sobie znaleźć jakąś pracę w prywatnej szkole językowej (o szkole publicznej zapomnij – musiałbyś pozdawać milion egzaminów i być nativem, a poza tym naczekać się latami na swoje stałe miejsce). No to chyba że tak. Ogólnie to polecam jak najszybciej zacząć się uczyć hiszpańskiego. Możesz zrobić pierwszy krok zapisując się na mój bezpłatny mini kurs hiszpańskiego: TUTAJ. A drugim krokiem może być zastanowienie się, czy chcesz uczyć się sam, w szkole językowej, a może online? Jedna osoba z rodziny zna hiszpański. Już lepiej? No oczywiście, że lepiej, ale moim zdaniem to nie wystarczy! Jeśli w rodzinie są dzieci, trzeba będzie zapisać je do szkoły, do przedszkola, do przychodni zdrowia, zameldować całą rodzinę, wynająć mieszkanie czy je kupić, jedna osoba owszem, może to zrobić, ale po pierwsze, cała odpowiedzialność będzie na jej głowie (a jeśli o czymś zapomni lub nie zrozumie?), a po drugie… to jest naprawdę męczące, więc oby ta osoba nie straciła cierpliwości i już na wejściu nie „sparzyła się” hiszpańską biurokracją. A właśnie, mamy dzieci, co z nimi w tej Hiszpanii? Nie posiadam jeszcze potomków, dlatego nie wiem jakie możesz mieć pytania 🙂 Napisz w komentarzu, a postaram Ci się pomóc. Jakie dokumenty są potrzebne, aby legalnie mieszkać i pracować w Hiszpanii? Teoretycznie jeśli planujesz tutaj zostać dłużej niż 3 miesiące lub pracować (dłużej niż 3 miesiące lub nie), to powinieneś mieć numer NIE, czyli numer identyfikacji obcokrajowca. W praktyce nikt nie może Ci niczego udowodnić, 3-miesięczny czas pobytu może zostać przez Ciebie w każdym momencie przerwany (możesz na przykład pojechać sobie na wycieczkę do Portugalii czy Francji – fikcyjną, rzecz jasna) i nikt nie będzie wyciągał żadnych konsekwencji, jednak ma to też skutki i z drugiej strony. Jako osoba zamieszkała na stałe (lub pobyt czasowy, ale uregulowany) masz prawo chociażby do opieki zdrowotnej, podczas gdy przebywając w Hiszpanii „na dziko” takie prawo masz jedynie na podstawie np. karty EKUZ wydanej w Polsce, która też ma ograniczoną datę ważności no i przede wszystkim nie służy do pokrycia ubezpieczenia medycznego podczas dłuższych wyjazdów za granicę (dokładne warunki jej wydania i korzystania z niej możesz sprawdzić TUTAJ, bo ja nie będę się wgłębiać w każdy przypadek). Z dokumentem NIE jest cały cyrk przy jego wydaniu, bo praktycznie w każdym mieście mogą obowiązywać inne zasady, więc najlepiej dowiedz się tego w miejscu, gdzie będziesz chciał zamieszkać, pracować, opalać się, bo owszem, ja mogę powiedzieć jak to było u mnie w Madrycie, a potem w Saragossie, no ale co z tego, skoro u Ciebie w Barcelonie (chyba tam ciągle wyjeżdża najwięcej osób? Nie rozumiem dlaczego, no ale to nie moja broszka) będzie zupełnie inaczej (i to w każdym miasteczku w tej samej prowincji może być inaczej!). W ogólnym zarysie: taki dokument otrzymuje się po raz pierwszy na trzy miesiące, podczas których możemy sobie szukać pracy, załatwić lekarza w przychodni, założyć konto w banku (a to i tak z wielkimi trudnościami, ja na przykład polecam bank BBVA – nie płacę nic za prowadzenie konta i nie miałam żadnych problemów z jego założeniem), no i inne życiowe sprawy, na przykład zameldować się, czego tam kto potrzebuje. Później wiadomo, że przez te 3 miesiące nie znajdziesz pracy (no chyba że w barze), dlatego będziesz miał problem, ponieważ nikt nie będzie chciał Ci przedłużyć ważności tego całego NIE. Prośbą, groźbą, obietnicami. Nic. Ściana płaczu, mówię Ci. U mnie pomogło przyprowadzenie do urzędu mojego chłopaka, który poręczył swoją wypłatą, że mamy środki na życie, ale inaczej nie wiem co bym musiała zrobić. Deportować to by mnie nie deportowali, to nie ten kraj, ale na pewno miałabym mnóstwo problemów. Najlepsze jest to, że to nie tylko ja byłam w takiej sytuacji – od kiedy mam bloga pisało do mnie bardzo dużo osób, które same już nie wiedziały co mogą zrobić, bo nie mogły znaleźć pracy, bo nie miały numeru NIE (koniecznego do rozpoczęcia pracy), a nie mogły go przedłużyć, bo nie miały pracy (jednym z warunków przedłużenia jest posiadanie źródła dochodu, kolejne to hiszpański mąż/żona, potem są jeszcze studia w Hiszpanii albo posiadanie zabezpieczenia finansowego na koncie – potwierdzone przez bank). Ja ani nie pracowałam, nie studiowałam, byłam goła i wesoła – tych wymaganych 5 czy 15 K euro też nie posiadałam, no więc paranoja. Hiszpańska administracja mnie wykończyła i mam nadzieję, że nie będę musiała mieć już o wiele więcej do czynienia z tą jakże „przyjazną” obywatelowi Unii Europejskiej instytucją w związku z moją osobą. Jeśli jesteś bogaty, to pewnie będziesz mieć o wiele łatwiej. Ja do tej pory nie wiem, czy widziałam na oczy banknot 500 euro, a może to tylko legenda miejska, że on istnieje? Kolejnym dokumentem jest numer ubezpieczenia zdrowotnego czyli número de Seguridad Social. Ten nie przysporzył mi żadnych problemów, musisz udać się do urzędu Seguridad Social przypadającego pod Twoje miejsce zamieszkania i dam go otrzymasz. O nic mnie nie pytali, trzeba było cośtam wypełnić, w porównaniu z odnowieniem numeru NIE, to zupełna pesteczka, proste. Dla jakich zawodów jest najwięcej pracy w Hiszpanii? Przede wszystkim dla usług: bary, restauracje, ogólnie gastronomia i hotelarstwo, ale także obsługa klienta (w różnych językach, obsługa telefoniczna, e-mailowa, czasami osobista), sprzedaż (wszystkiego, ale tutaj już potrzebne zdolności i język hiszpański). Jeśli jesteś kelnerem, masz doświadczenie, mówisz po hiszpańsku i znasz się na hiszpańskim jedzeniu (lub jesteś w stanie szybko się nauczyć), to masz całkiem duże szanse na znalezienie tutaj pracy, zapraszamy i witamy. Warunki różne – wiem, że są miejsca, w których kelnerzy całkiem nieźle zarabiają, nawet 100 euro dziennie lub więcej (ale nie pracują we wszystkie dni miesiąca, rzecz jasna), no ale są też miejsca (i tych jest zdecydowana większość), w których to, co zarobisz będzie wystarczające na pokój, jedzenie, i rachunki. Nie będziesz potrzebować nic więcej, bo nie będziesz mieć czasu na nic więcej. Jeśli będziesz pracować w barze na cały etat, to będziesz mieć wolny tylko jeden dzień w tygodniu. Oczywiście życzę Ci więcej szczęścia i lepszych godzin pracy, ale hiszpańskie prawo pracy pozwala na to, aby osoby pracujące na stanowisku kelnerskim miały tygodniową przerwę od pracy w wymiarze… 36 godzin, co oznacza 1 dzień wolny (24 godziny) plus kilka godzin różnicy (np. różne zmiany). Jeśli trafisz do takiego miejsca, to radzę Ci tylko zamieszkać blisko pracy – wtedy zminimalizujesz czas dojazdów i nie dostaniesz depresji po pierwszym tygodniu pracy. Co jest ciekawe, w Hiszpanii stanowiska administracyjne nie mają zbyt wielkiego szacunku wśród ludzi, tzn. jeśli mówisz że pracujesz w banku na okienku, to Hiszpanie bardziej się tym zachwycą, niż gdy powiesz, że pracujesz w dziale administracji w jakiejś firmie (a w Polsce jest odwrotnie, pisałam o tym zresztą już tu: Warunki pracy i zarobki w Hiszpanii). Jeśli chodzi o rynek budowlany, to ponoć porażka absolutna. Ja się na nim akurat nie znam, ale przejrzałam kilka stron, na których ludzie się bardzo skarżą i mówią, że beznadzieja. Nie oczekuj cudów. Remonty ponoć podobnie, ale jeśli ktoś ma większe pojęcie niż ja, to niech da znać w komentarzu! HOSTELE: patrz poniżej. Fajna opcja dla osób bez zobowiązań i bez pieniędzy – na pracę w hostelu w zamian za noclegi. Jakbym nie miała domu w Hiszpanii i kilka lat mniej, to bym się decydowała w ciemno! Branża IT: z tego co wiem, sytuacja jest całkiem dobra, szczególnie jeśli jesteś w czymś szczególnie wyspecjalizowany. Na dodatek jest to jedna z niewielu branż, w których masz szanse na dobrą pracę bez znajomości hiszpańskiego. Wolontariat w hostelu Tak nazywa się to po angielsku, dlatego tak piszę ja, chociaż bardziej mi się to kojarzy z dachem nad głową za świadczenie pracy, no ale nieważne. Polega to na wykorzystaniu przez hostele (i pracowników/wolontariuszy) faktu, że hostel położony jest w jakimś fajnym miejscu, które wszyscy chcą odwiedzać, zamieszkać tam, studiować, poznać swojego Onasisa (lub jego żeński odpowiednik) przechadzając się po porcie itp. Hostel oferuje Ci noclegi (czasami może śniadanie, bo ja wiem?), a Ty pracujesz w tymże hostelu. Czasami nawet dostajesz jeszcze małe kieszonkowe – co uważam, że jest jak najbardziej na miejscu, bo praca 8 h za sam nocleg to tak trochę słabo, ale jak mówię: gdybym nie miała gdzie mieszkać, to bym się tam szykowała, na podbój hiszpańskich hosteli! Może to być opcja na cały sezon, na kilka miesięcy, wydaje mi się, że hostele nie będą chciały raczej na krótszy okres, możesz sobie poszukać fajnych ogłoszeń w Hiszpanii o tutaj (oraz w Google 🙂 ): HOSTELE HISZPANIA – oferty „pracy” Na TEJ stronie znalazłam tylko jeden hostel w Hiszpanii, ale za to na Kanarach – pisz więc, zanim jakiś rodak zajmie Ci miejsce! (musisz kliknąć na znaczki lokalizacyjne na mapie) Hostel w Madrycie poszukujący wolontariuszy TU Możesz też do nich napisać i się o to spytać. Do tego raczej nie będzie potrzebny zaawansowany hiszpański – raczej właściciele hiszpańskich hosteli potrzebują innych języków, więc każdy dodatkowy język jakim władasz to +100 do możliwości, że taki manewr się uda! Nie mam pojęcia jak to wygląda oficjalnie – czy taki wolontariusz zostaje zgłoszony do ubezpieczeń społecznych, co z jednej strony nie jest potrzebne do emerytury, bo jeśli przepracujesz kilka miesięcy w Hiszpanii i nie zostanie Ci to doliczone do stażu pracy to raczej nie wpłynie to na wysokość kwoty jaką otrzymasz na złotą jesień życia, ALE ja zanim podjęłabym taką pracę dowiedziałabym się czy będzie za mnie płacone jakiekolwiek ubezpieczenie, które pokryje koszty leczenia w razie wypadku przy pracy (i nie tylko! Jak sobie złamię nogę to co?). A może musisz przyjechać z kartą EKUZ? Warto się tego wszystkiego dowiedzieć przed przyjazdem. Co do zakresu obowiązków – też polecam ustalić go przed rozpoczęciem współpracy. Być może wyobrażasz sobie pracę codziennie od 9 do 17 na miłej recepcji, ale w rzeczywistość jest inna: recepcja znajduje się co prawda w miłym pomieszczeniu, ale do którego nie dociera promień słońca (w podziemiach) lub zamiast siedzenia na recepcji i wydawania kluczy, będziesz musiał także sprzątać pokoje i łazienki po gościach. Może się okazać, że także będzie od Ciebie wymagana praca w hostelowym barze, przygotowanie śniadania, prania pościeli lub oddania jej do pralni… Oprócz tego pamiętaj o zmianowych godzinach pracy – najczęściej w hostelach ktoś pracuje przez całą dobę. Życie i praca na plaży? Jeśli marzysz o zamieszkaniu w nadmorskim mieście i jednocześnie pracy, którą mam nadzieję, że znajdziesz (serio – pomimo ironicznego tonu wpisu ja mam naprawdę nadzieję, że znajdziesz pracę!), to chyba najlepszym rozwiązaniem będzie Barcelona. W innych miastach na wybrzeżu może być trudno, nie wspominając już o Andaluzji – w której bezrobocie ma prawie najwyższy procent w Hiszpanii (o ile nie najwyższy). Z Andaluzji najlepsze perspektywy ma chyba Malaga i o to miasto pytało mnie wiele osób, ale niestety pod względem pracy to Barcelonie do pięt nie dosięga – więc coś za coś. A jeśli chodzi o miasta, w których prawdopodobieństwo znalezienia pracy jest największe, to oprócz Barcelony będzie to – jakżeby inaczej – Madryt. Podzielcie się w komentarzach także swoimi doświadczeniami jeśli chodzi o miejscowości i oferty pracy – jest tak słabo jak mi się wydaje? Czy Hiszpanie są tolerancyjni? Nie będą mi pluli w twarz za bycie Polakiem? Nie, nie będą. Hiszpania jest bardzo tolerancyjna. Pamiętaj jednak, że tolerancja odnosi się nie tylko do Ciebie, ale też Ty musisz szanować innych. Jeśli widok dwóch mężczyzn trzymających się za ręce, kobiet w najprzeróżniejszych chustkach na głowie i ogólnie ludzi o wszystkich dostępnych kolorach wywołuje w Tobie negatywne uczucia, to zostań lepiej tam, gdzie jesteś. Hiszpania to prawdziwy tygiel kulturowy, różnorodność jest tutaj wielka, zatem zastanów się, czy będziesz dobrze się czuł siedząc w barze czy autobusie obok Pakistańczyka, geja, Arabki z osłoniętą twarzą. Jeśli nie, to uważaj: oni nie wyjdą z autobusu czy restauracji; to będziesz musiał być Ty. Czy ta tolerancja wygląda tak samo w przypadku zatrudniania? Tutaj niestety nie mogę się zgodzić. Moim zdaniem zawsze na pierwszym miejscu w procesie rekrutacji jest Hiszpan/ka, na większość stanowisk, nawet jeśli obcokrajowiec świetnie mówi po hiszpańsku. Ale wydaje mi się, że to podobnie wygląda w każdym kraju – niby tolerancja, równouprawnienie, ale przy wyborze człowieka do pracy pochodzenie jednak ma znaczenie. Jestem ciekawa jakie macie doświadczenia w tym temacie? Ja chcę piękną pogodę! Żeby mieć piękną pogodę przez cały rok, musisz zamieszkać chyba na wyspach Kanaryjskich (które też nie są pozbawione wad – Plusy i minusy mieszkania na Teneryfie). W innych miejscach masz albo ciągły deszcz (Galicja), albo srogą (prawie jak polską! ze śniegiem i w ogóle) zimę praktycznie nagłe upalne lata 40 stopni (ogólnie centrum półwyspu, TU możesz przeczytać jak to jest z tą pogodą w Granadzie). No dobrze, na wybrzeżu jest może trochę milej, bo zimy są łagodniejsze, a i lato lepiej się znosi gdy woda blisko, ale tam z kolei nie ma pracy 😉 Niech pogoda nie będzie jedynym wyznacznikiem! Miej ich na uwadze więcej w momencie wybierania miejsca przeznaczenia. Czy Hiszpania jest bezpieczna? Nie znam oficjalnych statystyk, ale moim zdaniem tak, jest bezpieczna. Owszem, czasami zdarzają się medialne zaginięcia młodych dziewczyn, przemoc domowa wobec kobiet, ale oprócz smutnego faktu, że to się w ogóle dzieje, to na przykład na ulicach w normalnych dzielnicach jest bardzo bezpiecznie. Zdarzają się kieszonkowcy w metrze, w Madrycie czy w Barcelonie, jak to chyba w każdej większej metropolii – należy uważać na swoje rzeczy osobiste w miejscach, gdzie jest więcej ludzi, a nie powinno się nam przytrafić nic przykrego. Oprócz tego to ostatnie miasto jest dość znane z kradzieży, jeśli chcecie dowiedzieć się co ja sądzę o Barcelonie, możecie sprawdzić tu: Barcelona. Jestem dziewczyną i chciałabym sama pojechać do Hiszpanii, czy to dobry pomysł? A dlaczego by nie? Przyjeżdżaj! Ale dbaj o siebie i o swoje bezpieczeństwo, jak w każdym innym miejscu 🙂 Zasada ograniczonego zaufania! Hiszpania czeka aż ją podbijesz, niezależnie od wieku, płci, koloru włosów jaki masz… Ale pamiętaj, wszystko z rozwagą i z dobrym planem 🙂 Chciałbym się przenieść do Hiszpanii na studia, jak to załatwić? Niestety nie wiem jak wygląda sprawa przenosin na studia, przypuszczam, że każdy uniwersytet będzie się rządził swoimi prawami. W Hiszpanii niektóre ustawy są państwowe, ale inne, w tym także dotyczące edukacji, są regionalne, autonomiczne, co oznacza, że uniwersytet z każdego regionu może stosować własne zasady. Polecam skontaktować się z wybranym uniwersytetem i zapytać się o to bezpośrednio u źródła. Życie w Hiszpanii jest super! Na koniec coś pozytywnego. Nie chcę Cię przecież tylko straszyć Hiszpanią. Moje życie w Hiszpanii jest bardzo fajne. Nie chodzi nawet o pogodę – ja nie lubię słońca! Chodzi o to, że ludzie są mili, uprzejmi, nie wkurzają się bez powodu, nie przeklinają z okropną miną, nie popychają Cię na ulicy ani nie wtryniają się przed Ciebie w kolejkę 🙂 Hiszpańska kuchnia i dostępność owoców, warzyw, ryb, owoców morza, też jest wspaniała 🙂 Tutaj możesz sprawdzić co mi się podoba w Hiszpanii: Czy warto mieszkać w Hiszpanii? a tutaj co mi się nie podoba: Hiszpańskie absurdy. Hiszpańskie jedzenie i zwyczaje jedzeniowe opisuję z grubsza we wpisie Jak jedzą Hiszpanie i Hiszpański vermut. Oczywiście musisz wiedzieć także o tym, że Hiszpanie są bardzo ekstrawertyczni i jeśli jesteś troszkę bardziej zamknięty w sobie, to możesz się czuć trochę dziwnie, jak ja (Czy introwertycy mają szansę na godne życie w Hiszpanii?) Na koniec zapraszam Cię do zapoznania się z innymi artykułami, które napisałam na temat pracy i jej szukania w Hiszpanii – TUTAJ. Finalnie – zachęciłam czy zniechęciłam? Pytania? Wątpliwości? (Nudy na pudy, ale obowiązkowe!) NA TEJ STRONIE UŻYWAM PLIKÓW COOKIE, BY MÓC ŚWIADCZYĆ CI USŁUGI I ANALIZOWAĆ RUCH. INFORMACJE O TYM, JAK KORZYSTASZ Z TEJ STRONY, SĄ UDOSTĘPNIANE GOOGLE. KORZYSTAJĄC Z NIEJ, ZGADZASZ SIĘ NA TO. Więcej info Zastanawiałaś się jak naprawdę wygląda szkoła i przedszkole multi-kulti? Wraz z ogromnym napływem imigrantów takich placówek w Europie zachodniej jest coraz więcej. Uczęszczają do niej dzieci o odmiennych kolorach skóry, kulturach, wyznaniach i obyczajach. Polacy mieszkający za granicą w krajach różnorodnych etnicznie i mający dzieci mogą mieć z nią do czynienia. Okazję aby takową zobaczyć miała niedawno nasza laureatka Literackiej Nagrody Nobla za rok 2018 Olga Tokarczuk. W Sztokholmie po uroczystości wręczenia medalu i dyplomu z rąk króla Szwecji została zaproszona w odwiedziny do szkoły w imigranckiej dzielnicy. Dzieci powitały ją tradycyjnym jednakże różnorodnym korowodem z okazji popularnego w Szwecji dnia św. Łucji. Nasza noblistka była tą szkołą zachwycona. Powiedziała, że docenia bogactwo jakie stoi za uczniami o różnym pochodzeniu oraz to, że jest tu tak kolorowo. Mieszane uczucia można mieć natomiast do innej części wypowiedzi, w której oznajmia, że wstyd jest jej za Polskę za to, że nie przyjęła imigrantów. Dlaczego? Z całym szacunkiem dla jej twórczości literackiej, która jest z pewnością bardzo dobra. Choć jeszcze jej nie czytałam aby ocenić dlaczego zasłużyła na Nobla ale zamierzam po jej książki sięgnąć. Po pierwsze – laureatka Nagrody Nobla, osoba publiczna, która teraz stała się znana na cały świat winna godnie reprezentować swój kraj a nie szukać dziury w całym, przekręcać historię i fakty. Po drugie - Polska raczej przyjmuje imigrantów. Według danych OECD. W 2017 r. była światowym liderem w ich przyjmowaniu. Przyjęła więcej imigrantów niż USA i Niemcy. Także na stronie można zobaczyć statystyki ile dokładnie cudzoziemców do nas przyjeżdża i skąd oni pochodzą. Liczby te nie są takie małe. Nasz rząd robi po prostu co innego niż mówi. Jak zwykle sprzedał ludziom bajki i obietnice. Głosił, że nie przyjmie wyznaczonych przez UE kwot imigrantów a i tak ich przyjmuje za plecami obywateli. Obywatele dobrze to widzą, zwłaszcza w wielkich miastach. Co roku bywam w Warszawie a w 2019 oprócz Warszawy odwiedziłam Wrocław. Też mogę stwierdzić, że robi się tam coraz bardziej kolorowo. Śniady kierowca Ubera czy rowerowy doręczyciel już na nikim nie robi wrażenia. Ogólnie wiadomo, że przeważają tani pracownicy z Ukrainy. Czy to dobrze czy źle? Nie nam oceniać imigrantów jako ludzi, bo oni po prostu szukają swego miejsca gdzie będą mogli czuć się bezpiecznie, będą mogli pracować i żyć godnie lub połączyć się z członkami rodzin, którzy wcześniej wyemigrowali. Prawdziwi uchodźcy, którzy uciekli przed wojną też są wśród nich. Oni także niestety są mamieni obietnicami i rzeczywistość ich nie raz rozczarowuje. Każda osoba ma inną historię. Ocenie raczej podlega na ile jest to korzystne z punktu widzenia politycznego i gospodarczego. Zresztą w świecie i tak krąży już wiele mitów o tym jaki to nasz kraj jest zamknięty i nietolerancyjny. Podobno w Polsce każdy, kto ma ciemniejszy kolor skóry jest z miejsca narażony na agresję. Owszem, zdarza się niestety ale nie są to takie liczne przypadki. Po co te mity jeszcze ktoś pogłębia. Polska bardzo długo była krajem dość jednolitym etnicznie do czego przywykliśmy i przez co z pozoru oceniamy ją jako zamkniętą. Ale to się zmienia. Możliwe, że i u nas będzie pojawiać się coraz więcej takich szkół i Tokarczuk w końcu doczeka się drugiej Szwecji. Trudno stwierdzić na ile jest dobra taka szkoła na podstawie krótkiej wizyty i pierwszego wrażenia jakiemu uległa noblistka. Wiadomo, że na takie okazje politycy i nauczyciele organizują dopracowany pod każdym szczegółem komitet powitalny i różne atrakcje aby pokazać się z jak najlepszej strony. O tym jaka jest naprawdę szkoła multi-kulti w Szwecji lepiej wiedzą rodzice, którzy tam swoje dziecko posyłają. Ja za to mogę wypowiedzieć się o tym jak to jest w Hiszpanii. Tak się składa, że mój syn trafił do publicznej wielokulturowej placówki. Opiszę Wam jak ona wygląda. Zacznę od tego jakie są poszczególne szczeble hiszpańskiego systemu edukacji: 0 – 5 lat – educación infantil czyli edukacja dziecięca, która nie jest obowiązkowa. Ten etap można podzielić na: 0 – 2 lata – la guardería czyli żłobek (2 klasy). Żłobki zarządzane są przez urzędy miejskie, konsorcja lub podmioty prywatne. Są płatne a wysokość opłat zależy do kogo należą. Można otrzymać dofinansowanie w zależności od dochodów w przypadku żłobków publicznych. 3 – 5 lat – el colegio / el cole – w tłumaczeniu szkoła ale chodzi o przedszkole (3 klasy). Są to centra publiczne (darmowe), prywatne lub tzw. concertado czyli takie, w których administracja jest prywatna a fundusze są w większości publiczne i dodatkowo finansowane z datków rodziców. 6 – 11 lat – educación primaria czyli szkoła podstawowa, która jest obowiązkowa od tego etapu (6 klas) 12 – 15 lat – ESO – Educación Secundaria Obligatoria czyli gimnazjum (4 klasy) podzielone na dwa cykle. 16 – 18 lat – Szkoła średnia gdzie do wyboru uczeń ma: Bachillerato czyli liceum ogólnokształcące, kończące się maturą po którym można kształcić się dalej na studiach wyższych Formación profesional czyli kształcenie zawodowe a konkretnie technikum, po którym można uzyskać dostęp do matury potwierdzając niektóre przedmioty, wejść na rynek pracy lub podjąć studia wyższe. Na tym etapie są jeszcze specjalne nauki niezintegrowane z ogólnymi etapami i cyklami systemu edukacji. Stanowią osobny program i strukturę. Mogą obejmować zarówno kształcenie podstawowe jak i studia równoważne z dyplomem lub stopniem naukowym. Są to: sztuki plastyczne i projektowanie, konserwacja i restauracja dóbr kultury, muzyka, taniec, sztuka dramatyczna (teatr), języki obce, kariera wojskowa i edukacja sportowa. Od 18 lat – Educación superior czyli studia wyższe. Organizacja oficjalnej struktury uniwersyteckiej jest zgodna z wytycznymi Europejskiego Obszaru Szkolnictwa Wyższego. Zgodnie z tą strukturą wykształcenie uniwersyteckie dzieli się na stopnie naukowe magisterskie i doktoranckie. Otrzymuje się za nie tzw. kredyty europejskie ECTS, które są jednostką miary wykształcenia. Od 2010 r. stopnie te w hiszpańskiej edukacji dzielimy na: Grado (Licencjat) – 4-letnie studia uniwersyteckie Máster (Magister) – studia podyplomowe trwające od jednego roku do dwóch lat. Dla ich rozpoczęcia konieczne jest uprzednie uzyskanie tytułu licencjata lub równoważnego (dyplomowany, inżynier techniczny lub architekt techniczny). Tak się składa, że nie jest równorzędny z polskimi 5-letnimi studiami magisterskimi i będzie odpowiadać raczej polskiemu magistrowi, który ukończył studia podyplomwe. Polak z polskim tytułem magistra, bez podyplomówki chcąc nostryfikować w Hiszpanii swój dyplom dostanie poziom Grado, czyli tak jakby był tylko licencjatem. Tak stało się w przypadku mojego dyplomu. Cóż – mam oficjalnie w Hiszpanii niższy stopień niż w Polsce. Doctorado (Doktorat) – konieczne jest uprzednie uzyskanie tytułu magistra lub równorzędnego. Karim ma 3 lata więc jest teraz na etapie przedszkolnym. W Hiszpanii najczęściej jest tak, że przedszkola dla dzieci w wieku 3 – 5 lat znajdują się w tym samym obiekcie co szkoła podstawowa dla 6 – 11 latków. Do takiego właśnie zespołu uczęszcza mój syn. Maluchy i dzieci w wieku szkolnym uczą się często w tym samym budynku, podzielonym na strefy szkolną i przedszkolną lub w różnych budynkach na tym samym terenie. Aby zapisać dziecko do danego żłobka, przedszkola lub szkoły trzeba składać dokumenty w odpowiednich terminach. Miejsca zostaną przyznane albo nie w zależności od ilości punktów, które dostaje się za odległość od miejsca zamieszkania czy pracy, posiadanie rodzeństwa, niepełnosprawność itp. Jeśli punktów zabraknie to dla dziecka znajdzie się miejsce w innej placówce, którą rodzice wskażą jako drugą opcję. Dzieci, które chodziły właśnie do takiego przedszkola obok szkoły podstawowej w jednym obiekcie to automatycznie idą to tej podstawówki. Chyba, że rodzice zadecydują się na inną. Są przedszkola i szkoły katolickie (przeważnie prywatne lub concertado) jak i świeckie czy właśnie multi – kulti (publiczne). Oczywiście nie są wielokulturowe z zasady tylko dlatego, że imigranci z Afryki, Azji czy Ameryki Płd. z racji tego, że są miej zamożni wybierają te centra, w których zajęcia są za darmo. Te prywatne są dla nich praktycznie nieosiągalne ze względów finansowych. W Hiszpanii wiele różnych centrów zlokalizowanych jest bardzo blisko siebie. W każdym z nich obowiązują różne zasady np. noszenie lub nie noszenie mundurków czy celebrowanie określonych świąt. W tych katolickich zazwyczaj są mundurki, fartuszki albo koszulki z godłem i nie obchodzi się Halloween. Z pewnością różnią się też poziomem nauczania. Ale opinia o tym już należy do rodziców. Na dniach otwartych, czyli takich kiedy to rodzice mogą przyjść aby zobaczyć miejsce nim zadecydują o złożeniu podania każda z placówek robi wszystko aby zaprezentować się jak najlepiej. Każda szkoła pokazuje dowody na to, że poziom nauczania i zajęcia dodatkowe, wyposażenie czy indywidualne podejście do przedszkolaka czy ucznia są bardzo dobre. Sporo szkół i przedszkoli zarówno prywatnych, concertado jak i publicznych jest bilingue czyli dwujęzycznych. Obok hiszpańskiego jest w programie parę godzin w tygodniu, podczas których zajęcia odbywają się po angielsku. Oprócz nauczycieli pracują tu także tzw. Equipo de Orientación Educativa czyli pedagodzy, psycholodzy, logopedzi i lekarze. Jeśli dziecko ma potrzebę, jakieś trudności lub nie nadąża w postępach za rówieśnikami to otrzymuje pomoc. Są też tzw. monitoes czyi osoby pomagające nauczycielom, opiekujące się przedszkolakami podczas np. przeprowadzania z budynku do budynku, asystujące w codziennych czynnościach, prowadzące dodatkowe zajęcia i dbające o bezpieczeństwo. My początkowo składaliśmy podanie do katolickiego przedszkola concetrado i bilingue będącego przy szkole podstawowej. To dlatego, że znajdowało się ono najbliżej domu oraz większość kolegów Karima ze żłobka też zgłosiło się właśnie tam. Podobało się nam też jego wyposażenie. Miała tam być opłata ale przy dofinansowaniu dość zredukowana. Jednak syn nie dostał się. Zabrakło mu punktów. Na całkowicie prywatne przedszkole nie możemy sobie pozwolić. Dlatego miejsce znalazło się w innym, niewielki kawałek dalej, które wskazaliśmy w podaniu jako drugą opcję. Było to właśnie przedszkole publiczne, czyli … multikulti. Też przy szkole podstawowej. Na dniach otwartych także spodobał nam się obiekt, wyposażenie klasy, biblioteka oraz pomoc jaką oferuje dzieciom – bardzo podobne do tej pierwszej placówki. Pani dyrektor i nauczyciele zrobili pozytywne wrażenie. Otoczenie szkoły bardzo mi odpowiadało. Podczas gdy inne, nawet te prestiżowe i prywatne zajmowały małą powierzchnię wciśniętą pomiędzy ściany sąsiednich bloków to ta znajdowała się na własnym oddzielnym terenie. Wokoło była przestrzeń a zieleni było o wiele więcej. Obowiązkowe i darmowe lekcje odbywają się w godz. 9:00 – 14:00. Płatne są świetlica rano przed lekcjami oraz po lekcjach stołówka i popołudniowe zajęcia dodatkowe takie jak: manualne gry i zabawy, język angielski, robotyka, gitara, taniec, rytmika, zumba, gimnastyka, piłka nożna, informatyka, robótki ręczne, plastyka i korepetycje. Korzystanie z tego jest dobrowolne. Jednak w przypadku pracujących rodziców jest to koniecznością. W związku z pracą plus czasem na dojazd do niej i powrót potrzebują zostawić dziecko na dłużej przedszkolu / szkole i zapewnić mu wyżywienie. Może tam ono liczyć na dobrą opiekę. Opłaty te nie są jakoś specjalnie wysokie. Automatycznie otrzymuje się na nie dofinansowanie według widełek w zależności od dochodów gospodarstwa domowego. W przypadku zajęć dodatkowych jest ono przyznawane tylko na jedno z nich. Jeśli rodzice chcą posyłać dziecko na więcej zajęć to za resztę muszą zapłacić 100% ceny. Obok działają różne programy, fundacje i komitet rodzicielski (jestem do niego zapisana), które też organizują dla dzieci różne zajęcia, zabawy, imprezy i wycieczki finansowane lub za niewielką opłatą. Placówka też jest bilingue i wiele zajęć w języku angielskim prowadzone są przez native speakera. Oczywiście duży nacisk kładzie się na to aby dziecko dobrze opanowało język hiszpański. W końcu w Hiszpanii żyje. Nie raz miałam wrażenie, że nauczyciele narzucają mi abym mówiła do dziecka w domuwyłącznie po hiszpańsku a polski odłożyła co trochę mi przeszkadzało. Jednak nauczyciele wspomagają ogólny rozwój dziecka i podpowiadają jak pracować z nim po lekcjach. W przedszkolu Karima a także w przypisanej mu podstawówce nie nosi się mundurków. Myślę, że to dobrze. Po co dokładać rodzicom dodatkowe koszty do wyprawki, którą i tak muszą kupić sami. Wyposażenie dziecka czyli plecaki, kredki, flamastry, zeszyty, wiaderka i łopatki oraz książki nie jest dofinansowane. Można sprawić dziecku fartuszek aby nie poplamiło się na zajęciach plastycznych czy podczas jedzenia. Ale nie jest on obowiązkowy. Jeśli chodzi o wyżywienie to od razu po lekcjach dzieci idą na stołówkę. Podczas lekcji jest pora na jedzenie, które rodzice muszą im spakować do plecaka. W każdy dzień tygodnia przynoszona jest inna przekąska: w poniedziałek - produkty mleczne np. jogurty, we wtorek - kanapka, w środę - owoce, w czwartek – znów kanapka a w piątek - dowolne w tym mogą być ciastka. Codziennie każde dziecko musi mieć ze sobą butelkę wody niegazowanej. Każda grupa wiekowa ma swoją klasę, w której znajdują się książki i zabawki. Podczas lekcji jest godzina kiedy dzieci wyprowadzane są na podwórko szkolne kiedy to mogą bawić się w piasku. Raczej na małych, białych kamyczkach, które zawieruszą się w ciuchach i w butach – tutaj wolałabym aby było jednak równe podłoże z tego materiału co na placach zabaw. Natomiast uczniowie z podstawówki mają wychowanie fizyczne na boisku lub pielęgnują szkolny ogródek. Gdy jest brzydka pogoda i pada deszcz to dzieci bawią się w centralnym hallu. Tam też organizowane są różne imprezy i występy klas. Np. pokaz tańca z okazji Dnia Flamenco albo występy samych dzieci z okazji różnych świąt, na które zostają wpuszczeni rodzice. Zaskoczyło mnie to, że hiszpańskie szkoły i przedszkola są niczym zamki warowne. Otoczone są wielkim betonowym murem. Tam gdzie ogrodzenie jest prześwitujące otaczają je siatką maskującą lub żywopłotem. Zamknięte są ciężką, żelazną bramą na cztery spusty. Otwierają ją w godzinach odprowadzania i odbierania dzieci. Nikt nieupoważniony nie może wejść. Jeśli musi to jest wpuszczany przez domofon z kamerą. To zupełnie co innego niż w Polsce. Szkoły do jakich chodziłam ogrodzone były siatkowym płotem, bramka cały czas otwarta a dzieciaki wychodziły na ulicę. W Hiszpanii prywatność dzieci jest prawnie chroniona i zapewnia się im bezpieczeństwo. Odprowadzać i odbierać mogą tylko rodzice. Jeśli ma zrobić to inna osoba choćby dziadek czy babcia to trzeba dać autoryzację na piśmie. Panuje także zakaz robienia zdjęć dzieciom. Czasami na niektórych imprezach robią wyjątki ale zdjęcia mają być tylko prywatne. Bezwzględnie zabronione jest publikowanie ich w mediach społecznościowych. Najtrudniejsza rzecz dla mnie to kwestia czy 3 latek może nosić w przedszkolu pieluchę. Zajęcia z odpieluchowania we współpracy z rodzicami prowadzone są w żłobkach na początku lata aby dziecko było gotowe na pójście do przedszkola. Bowiem w przedszkolach…. pieluch nie zmieniają!!! Dziecko powinno umieć już samo załatwić się w toalecie i właściwie jest to sensowne gdyż ma się jak najszybciej nauczyć samodzielności. Niby zdjęcie pieluchy powinno zająć co najwyżej 3 miesiące. Niestety u mojego dziecka to się nie udało i proces ten trwa od maja do dziś. Idzie wolniej niż myślałam. Zakładam, że może potrwać nawet rok. Jest niestety co porównywać, bo większość rówieśników w krótkim czasie porzuciło pieluchy. Zwłaszcza, że jest zima to tym trudniej. Jest wprawdzie jakiś postęp. Mój synek załatwia się do toalety ale wciąż dużo brakuje mu do samokontroli i autonomii. Co robić kiedy do przedszkola iść trzeba a odpieluchowanie na czas się nie powiodło? Odprowadzasz malucha bez pieluchy. W czasie zajęć nauczyciele prowadzają go regularnie do toalety. Jednak jeśli zrobi w gacie to… dzwonią po rodziców aby przyszli z ciuchami na zmianę i przebrali. Sami tego nie zrobią. Tak właśnie jest i dokładnie to przechodzę. Musisz być cały czas pod telefonem. Jesteś uwiązana. Dobrze jak mieszkasz blisko przedszkola. Ale niestety nie możesz się na długo oddalić i przebywać poza domem, nie mówiąc już o pójściu do pracy. Jeśli nie możesz latać co chwila przebierać dziecka, bo obowiązki ci na to nie pozwalają możesz oddelegować to innej zaufanej osobie (która oczywiście dostanie autoryzację). W najlepszym przypadku rodzic innego dziecka z grupy zgodzi się na to. Czasem trzeba komuś za to zapłacić. Z upływem czasu, coraz mniej do ciebie dzwonią ponieważ dziecko stopniowo uczy się kontrolować. Zdarza już mi się, że nie zadzwonią ani razu w ciągu zajęć więc coraz częściej ryzykuję oddalając się od domu, by załatwić swoje sprawy w mieście. W przedszkolu dzieci dostają oceny co trymestr. Jest to tzw. informe czyli ocena rożnych umiejętności jakie powinno nabyć dziecko w danym wieku takie jak wykazywanie autonomii, samodzielne jedzenie, ubieranie się, nazywanie części ciała, kolorów, kształtów, członków rodziny, rozpoznawanie emocji, następstwa pór roku, integracja z innymi dziećmi w grupie, komunikacja itp. Mierzy się je w 3 stopniowej skali: osiągnięte, w takcie i nie osiągnięte. Natomiast dzieci od podstawówki wzwyż dostają oceny od 0 do 10. Domyślałam się, że to przedszkole i szkoła są multi-kulti. Jednak nie przypuszczałam, że tak bardzo. Przekonałam się o tym pierwszego dnia kiedy to poznałam innych rodziców. Zawsze gdy otwierają bramę i rodzice przychodzą odprowadzić czy odebrać to jest naprawdę kolorowo. Same hijaby. Czuję się normalnie jak w Maroko. Marokańczycy to najbardziej liczna grupa imigrancka. Po dzieci przychodzą przeważnie matki, choć tatusiowie również się angażują. Marokańskie kobiety, które zasłaniają włosy słyną z bardzo kolorowego ubioru. Wśród nich są także Saharawi, czyli te pochodzące z Sahary Zachodniej zawinięte w tradycyjną, kolorową melhwę. Czasami na widoku znajdą mi się tylko one i nie widzę żadnego Hiszpana. Mogę stwierdzić, że dzieci imigrantów stanowią tutaj przynajmniej połowę przedszkolaków i uczniów. Może nawet i więcej. Jest tu parę rodzin z Pakistanu. Pakistańskie matki również przychodzą w tradycyjnych strojach. Dzieci czarnoskórych z Afryki jest jakoś niewiele. Jest trochę Latynosów z Ameryki Płd. Za to sporo i chyba na drugim miejscu po Marokańczykach są dzieci rumuńskich Cyganów. Grupa Karima liczy 20 dzieci i zauważyłam, że 5 z nich mają matki Cyganki. Te, które noszą chusty i długie spódnice w kwiatki oraz co mnie bardzo dziwi – zakładają klapki na bose stopy nawet jak jest zimno. Szczerze te różne kultury tak bardzo się ze sobą nie mieszają. Raczej funkcjonują obok siebie – to ważne określenie odzwierciedlające rzeczywistość i współistnienie kultur. Dzieci są dziećmi więc bawią się razem bez względu na kulturę i wyznanie. Może dorośli powinni brać z nich przykład. Tymczasem ich rodzice raczej trzymają się z w grupie podobnych do siebie. Swój ze swoim. Podobne przyciąga podobne. To widać podczas odprowadzania i odbioru dzieci. Tworzą się osobne grupki marokańskie, osobne cygańskie i osobne hiszpańsko – europejskie. Jednak różne zebrania w sprawach klasy czy szkoły zmuszają je do łączenia się. Wtedy to rodzice różnych kultur rozmawiają ze sobą i wspólnie, w pełnej zgodzie planują co dobrego zrobić dla placówki i swoich dzieci. Jednak największe zaangażowanie w te sprawy widzę ze strony rodowitych Hiszpanów. Na drugim miejscu są imigranci z Ameryki Płd a na trzecim muzułmańscy. Najmniej angażują się Cyganie rumuńscy. Rzadko widać ich na zebraniach. Nie włączają się w komitet rodzicielski. Najbardziej trzymają się swoich grup i najmniej integrują. Ale to dlatego, że mają oni swój własny, specyficzny styl życia, jakby poza systemem chyba bardziej z wyboru niż z biedy. Choć od czasu do czasu parę Cyganek pojawi się na imprezach szkolnych, przebierając i dopingując swoje dzieci. W szkolnej stołówce są różne rodzaje menu do wyboru. Dla chętnych serwują posiłki bez wieprzowiny ale także bez glutenu, laktozy, orzechów i czegoś tam jeszcze, czyli wszystkiego co może uczulać. W przypadku jedzenia to raczej alergie bardziej narzucają różnorodność na talerzu niż kultura i wyznanie. Szkoła promuje ideę tolerancji i tego, że wszyscy mimo różnic są równi. Karim przez jakiś czas wymyślił sobie taki rytuał, że kiedy go odbierałam musiał koniecznie zrobić sobie spacer przez korytarz budynku podstawówki. Mogłam więc przy okazji cały czas oglądać prace starszych dzieci wiszące na ścianie. Były wśród nich wycięte z papieru różne modele rodziny: tradycyjna, wielopokoleniowa, wielodzietna, patchworkowa, samotnego rodzicielstwa, adopcyjna, zastępcza a nawet homoseksualna – dwoje gejów lub lesbijki wychowujące dziecko. Tych modeli było naprawdę dużo i nawet takie, których się nie spodziewałam. Jak wygląda sprawa religii w takiej szkole? W Polsce jest to zwykle temat kontrowersyjny. Dotyczy właściwie tylko religii katolickiej. Nieustannie toczy się debata czy religia powinna w szkole być czy zostać z niej wycofana. Uważa się, że szkoła powinna być wolna od wszelkiej indoktrynacji i wpajać to co racjonalne czyli nauki ścisłe, humanistyczne, przyrodnicze. Religię bez dyskryminacji pozostawić jako sprawę osobistą rodziców. Co do Polski nie kumam tylko jednego. Gdy Polacy tak zacięcie walczyli z komunizmem to walczyli też o przywrócenie religii do szkół. Kiedy religia wróciła to nagle chcą znów wycofywać. W hiszpańskich prywatnych szkołach katolickich, czy należących do Opus Dei (też takie są) jej obecność jest oczywista. Słyszałam, że tam każdy dzień zaczynają modlitwą. A jak wygląda to w publicznych, które raczej mają charakter świecki? Okazuje się, że nie do końca taki świecki. Tutaj gdzie chodzi Karim masz do dyspozycji kilka religii do wyboru w zależności od zapotrzebowania: katolicyzm, protestantyzm, judaizm i islam oraz tzw. valores czyli etyka dla dzieci, których rodzice nie chcą posyłać na żadną z religii. Przy zapisywaniu dziecka musisz koniecznie wybrać jedną z tych opcji. Musi być odpowiednia ilość chętnych aby takie lekcje się odbyły. Mój Karim ma arabskie imię i jedno z dwóch nazwisk dlatego już na wstępie, po tych pozorach zasugerowano mi, że do wyboru jest… islam. Jednak podziękowaliśmy. W naszej sytuacji najlepszą opcją było zapisanie go po prostu na valores. Islam w europejskiej szkole publicznej – to rzeczywiście wydaje się kontrowersyjne i może być to odebrane jako islamizację Europy. Młoda prawicowa partia VOX, która dostała się do Kongresu postuluje nawet zniesienie tych lekcji. Nauczają go, bo po prostu jest zapotrzebowanie i wynika to z Prawa do Wolności Religijnej, że wszystkie dzieci w Hiszpanii mają prawo do nauki swojej religii. Z kolei w niektórych wspólnotach autonomicznych brakuje nauczycieli od islamu. Tylko jedno na 10 dzieci muzułmańskich w Hiszpanii ma zapewnione lekcje swojej religii. Przedszkole i szkoła Karima akurat zapewnia. Nie wiem jak przebiegają takie lekcje. Nie mam do nich dostępu nawet z ciekawości. Ale nie zdziwiłabym się gdyby okazało się, że uczęszcza na nie najwięcej uczniów spośród wszystkich religii w naszej szkole. Wyczytałam, że islam wprowadzono do szkół publicznych aby… zapobiegać fanatyzmowi religijnemu. Muzułmanie słyną z o wiele większej religijności i traktowania nakazów bardziej poważnie niż katolicy. Jeśli szkoły nie zapewnią lekcji islamu w szkole to muzułmanie poślą swoje dzieci na nauki do meczetów. Taki meczet w Hiszpanii to niekoniecznie jest świątynia z minaretem. Może nim być jakiekolwiek wynajmowane mieszkanie, lokal a nawet zwykła kańciapa, w której spotykają się wierni, które sami sobie zorganizowali i wspólnie utrzymują. Zauważyłam, że w mojej dzielnicy jest taka jedna. Nie ma pewności i kontroli nad tym co jest głoszone w takich miejscach. Co by było gdyby okazało się, że niektóre idą w radykalną stronę i propagują dżijad? Dlatego uznano, że najlepiej będzie wprowadzić islam do szkół na równi z innymi religiami, gdzie wykwalifikowani nauczyciele będą uczyć umiarkowanej strony islamu opartej na walorach moralnych oraz kaligrafii arabskiej. Lekcje wszystkich religii zaczynają się już u 3-latków. Zwolennicy laickości nie dziwią się temu. Potwierdza to ich teorię dlaczego dorosłym, inteligentnym i wykształconym ludziom tak trudno uwolnić się od religii, która jest czymś nie mającym związku z nauką lecz oddawaniem czci czemuś czego nikt nigdy nie widział. Pewien znajomy ateista porównał Biblię do… powieści fantasy. Indoktrynacja religijna dzieci zaczyna się od najmłodszych lat. Dziecko wszystko chłonie z łatwością. Dlatego tak mocno wrasta to w świadomość, że pozostaje do dorosłości. Za to lekcje valores odbywają się później. Nie wiem dokładnie kiedy. Możliwe, że dopiero u 6-latków. W tych samych godzinach kiedy inne 3-latki są na lekcjach religii to te od etyki mają wtedy różne zajęcia manualne, gry, zabawy itp. Mimo wielu religii do wyboru w przedszkolu i szkole obchodzone są różne święta w tym katolickie jak Wielkanoc czy Boże Narodzenie. Jest też świętowane Halloween i inne podobne uroczystości świeckie. To one zazwyczaj łączą rodziny z różnych kultur ale też są dobrowolne. To rodzice decydują czy ich dziecko ma w nich uczestniczyć. Teraz w okresie świąt Bożego Narodzenia rodzice zostali poproszeni o podpisanie zgody czy ich dziecko może wziąć udział w imprezach świątecznych i śpiewać hiszpańskie kolędy. Wynika to właśnie z różnic kulturowych, ponieważ w wielu rodzinach przede wszystkim muzułmańskich Bożego Narodzenia się nie obchodzi. Myślę, że jest to najlepsze rozwiązanie wykluczające pójście w skrajności o jakich się słyszy, że mają miejsce w europejskich szkołach multi - kulti: albo przymuszamy wszystkie dzieci do celebrowania albo całkowicie rezygnujemy z naszych tradycji lub robimy je poprawne politycznie, by przypadkiem nie urazić uczuć osób innych wyznań. Święta organizuje placówka we współpracy z komitetem rodzicielskim. Robi się dekoracje świąteczne, ubiera choinkę w czym pomagają także rodzice. Organizuje się loterię tzw. Cesta de Navidad czyli koszyk świąteczny pełny różnych produktów: jedzenia, słodyczy, turronów, alkoholi, zabawek, kosmetyków, souvenirów, sprzętu elektronicznego – co kto dołoży. Ponieważ fanty do koszyka przynoszą rodzice. Koszt ze sprzedaży losów idzie na komitet rodzicielski. Właściciel wylosowanego numeru otrzymuje koszyk. W loterii może brać udział społeczność szkoły ale także osoby poza nią. W ostatni dzień przed przerwą świąteczną, która trwa do 6 stycznia odbywa się impreza. Dzieci wykonują świąteczny taniec lub przedstawianie. Przychodzą Trzej Królowie z upominkami, ponieważ według hiszpańskiej tradycji to oni są od dawania prezentów dzieciom. To do nich dzieci piszą listy ze swoimi życzeniami. Już zebranie organizacyjne rodziców którzy zgodzili się na udział dzieci w imprezie świątecznej pozytywnie mnie zaskoczyło, gdyż… przyszła na nie muzułmanka. Myślałam, że impreza będzie miała raczej charakter świecki i wykorzystywane będą raczej pogańskie i komercyjne elementy świąt zamiast religijnych. W końcu choinka i świąteczne piosenki popowe nie mają żadnego odniesienia w Biblii lecz zostały wprowadzone przez ludzi. Jednak okazało się, że religijny charakter był jak najbardziej obecny. Dzieci zrobiły piękną szopkę z plasteliny. Różnorakie, kreatywne też należą do hiszpańskich tradycji. Każda instytucja czy firma wystawia swoją. W szkole pośród ściennych dekoracji i prac wykonywanych przez dzieci często pojawiała się święta rodzina. Na imprezie świątecznej obok Trzech Króli Pojawił się św. Mikołaj aby dzieci miały wybór do kogo zwrócić się po prezent i z kim sfotografować w zależności w kogo wieżą. Sama impreza świąteczna kompletnie rozprawiła się z pewnym stereotypem. Dotychczas myślałam, że to Europejczycy, czyli my wywodzący się z kultury chrześcijańskiej jesteśmy bardziej otwarci, bo wykazujemy większe zainteresowanie kulturą muzułmańską. Do tego stopnia, że kiedy znajdujemy się wśród muzułmanów to z ciekawości, szacunku do innych i chęci integracji poznajemy ich tradycje, a nawet uczestniczymy w muzułmańskich świętach i dostosowujemy się do nich. Myślałam, że muzułmanie nie wykazują identycznego zainteresowania naszą kulturą. Wolą skupić się na swojej lub są nawet tacy, którzy uważają włączanie się w chrześcijańskie święta lub nawet składanie chrześcijanom życzeń za grzech. Jak bardzo się myliłam. Sporo muzułmanek przyprowadziło swoje dzieci na świąteczną imprezę i było wraz z nimi obecne. Wspólnie z dzieckiem napisały list do Trzech Króli lub Mikołaja i zgodziły się aby tańczyło ono przy świątecznych piosenkach. Rozmawiałam z mamą jednego kolegi Karima z klasy, która zakrywa się od stop do głów i odsłania tylko twarz. Bardzo podobała jej się świąteczna impreza oraz udział jej syna. Jak widać obie kultury przy wielu okazjach są w stanie wyjść poza swoje grupy, przenikać się nawzajem i poznawać lokalne tradycje. Chrześcijańskie tradycje nie dziwią jakoś muzułmanów i dla wielu z nich są znane. W końcu mieszkając na emigracji w Europie stopniowo do nich przywykają. Nawet nie muszą emigrować by mieć z nimi kontakt. W wielu szkołach w Maroko nauczają zakonnice. Omar gdy chodził do szkoły miał z nimi do czynienia. Pamięta lekcje, na których dużo pomagały dzieciom w nauce. W Maroko księża i zakonnice mogą pracować z muzułmańskimi dziećmi i młodzieżą. Jedynie mają zakaz nawracania i szerzenia pośród nich praktyk katolickich, co także budzi kontrowersje. Były przypadki, kiedy to uznano, że duchowny podejmował działania zachęcające do przejścia na katolicyzm po czym został zwolniony. Jednak muzułmanie przyjęli, że chrześcijańscy nauczyciele i duchowni, już bez mieszania w to religii prowadzą bardzo dobre lekcje dla ich dzieci. Dlatego chętnie powierzają je w ich ręce. Przy szkole Karima działa też stowarzyszenie o charakterze protestanckim prowadzące różne ciekawe zajęcia dodatkowe na które pobiera roczny abonament. Rodziny muzułmańskie chętnie z ich zajęć korzystają. Opinie o szkołach multi-kulti w Europie są różne. Te negatywne mówią nawet o patologii, chuligaństwie, narkotykach, braku szacunku do nauczycieli, niechęci do nauki, narzucaniu szariatu siłą, rezygnowaniu z własnych tradycji w imię poprawności politycznej aby przypadkiem nie urazić uczuć mniejszości. Są opinie, że te mniejszości stają się większością a w niektórych dzielnicach miast takich jak szwedzkie Malmö czy francuska Marsylia całe publiczne przedszkola i szkoły są pełne imigrantów. Wielu rodziców nie chce aby ich dzieci uczyły się razem z imigrantami, gdyż pośród nich są ludzie z nizin społecznych, z którymi nigdy nic nie wiadomo i którzy obniżają poziom nauczania. Dlatego zapisują je do szkół prywatnych lub przeprowadzają się do innych dzielnic. Ci dla których jest to nieosiągalne zmuszeni są i tak posyłać dzieci do gorszej jakości szkół i znosić to wszystko. Jeśli w niektórych szkołach te problemy mają miejsce naprawdę to nie uważam aby za mówienie prawdy o nich oskarżać kogoś rasizm, ksenofobię i nietolerancję. Ja w każdym razie nie spotkałam się w Hiszpanii z takimi problemami. W przedszkolu i szkole Karima panuje bardzo przyjazna atmosfera, nie zdarza się przemoc, jest poszanowanie do tradycji każdego zarówno dzieci katolików jak i muzułmanów. Nauczyciele i monitorzy dobrze wykonują swoją pracę, umieją wychować dzieci i z nimi robią one naprawdę dobre postępy. Dzieci są dobrze wychowywane i czują się jak u siebie w domu. Na koniec popołudniowych zajęć dodatkowych wszystkie dzieci zarówno przedszkolaki jak i te z podstawówki spotykają się razem. Te większe dzieci pomagają nauczycielom. Zdarza mi się spóźnić parę minut kiedy odbieram z nich Karima. To właśnie 6 latki zaopiekowały się nim w tym czasie i zaprowadziły do mnie. Mój obraz tego miejsca jest jak najbardziej pozytywny. Jest duża liczba imigrantów ale to nie sprawia jakiś poważnych problemów. Na pewno też dlatego, gdyż jest to przedszkole i podstawówka. Dzieci są jeszcze małe, niewinne. Być może od gimnazjum robi się trudniej. Burza hormonów w tym wieku sprawia, że dzieci i młodzież są trudne do ujarzmienia, także szukają swojego miejsca w grupie i wpływają na siebie. Ze starciami na tle różnic kulturowych może to wywoływać większą mieszankę wybuchową. Jedyną nieprzyjemność miałam kiedy to po szkolnej imprezie, na którą wpuszczono rodziców zniknęły kalosze Karima i podejrzewam, że zostały ukradzione. Szatnie maluchów to tylko wieszak i ławka, do których każdy kto tu wejdzie ma dostęp. Któż mógłby je wziąć przez przypadek? Sprawę zgłosiłam dyrekcji i dałam ogłoszenie na grupie rodziców ktokolwiek widział. Cóż, podejrzenie znowu padnie na Cyganki rumuńskie. Dlaczego nie mieć do tego powodu skoro miałam już sytuacje naruszające moje zaufanie? Po nich wiem, że muszę zachować ostrożność. W mojej dzielnicy mieszka i ich sporo i wszystkie ich dzieci chodzą akurat do naszego przedszkola i szkoły. Zajmują się zbieraniem złomu, grzebią w śmietnikach i żebrzą na każdym kroku. Gdy pozbywasz się z domu niepotrzebnych rzeczy to nagle zlatuje się ich cała grupa aby coś od ciebie wziąć. Na dodatek… oni rywalizują o te rzeczy ze sobą. Kto pierwszy zauważy gdzie coś wyrzucają ten więcej zgarnie dla siebie. Najlepiej, żeby inne Cyganki o tej wystawce się nie dowiedziały. Nieprzyjemnej sytuacji doświadczyłam od jednej z mam koleżanek Karima z przedszkola. Było to zanim go tam zapisałam. Potem ta matka już mnie pewnie nie pamiętała. Czekałam z dzieckiem w poczekalni do pediatry. Wraz ze mną czekała też pewna cyganka. Kobieta wciąż pytała się mnie czy mam jakiś stary wózek na zbyciu specjalnie dla niej, bo jej się rozpada. Grzecznie jej mówię, że nie mam. Ale do niej to nie dociera i nadal mnie prosi, że może jak innym razem będę miała to bym przekazała właśnie jej. Czekanie się przedłużało, więc byłam poniekąd na jej towarzystwo skazana. Potem zaczęła równie nachalnie dopytywać mnie o to gdzie dokładnie mieszkam aby mogła do mnie po jakieś rzeczy chodzić. Odmówiłam, bo przecież nie podam swojego adresu obcej osobie, której prawdziwych zamiarów nie znam. Po wyjściu od lekarza ona poszła za mną i dalej pytając o miejsce zamieszkania. Potem chciała mnie perfidnie śledzić, by sama zobaczyć gdzie jest mój dom. Na szczęście udało mi się ją zgubić. Niestety kilka dni później tajemnica gdzie mieszkam wydała się przez durny przypadek. Siedziałam z Karimem na balkonie i Karim głośno sobie gadał i podśpiewywał, że było to słychać na dole. Traf chciał, że ta sama Cyganka wraz ze swoim dziećmi przechodziła pod moim blokiem. Usłyszała głos Karima, popatrzała w górę i rozpoznała mnie. Zaczęła mnie radośnie pozdrawiać i wołać – „Aha! To tutaj mieszkasz!” No to ma mnie! Na szczęście nic się potem nie stało i nie nachodziła mnie więcej tak jak się obawiałam. Potem zobaczyłam ją pierwszego dnia w przedszkolu jako mamę jednej z dziewczynek w grupie Karima. Trochę miesięcy od tego czasu minęło i chyba mnie nie rozpoznała. Jak pisałam w klasie tej jest aż 5 cygańskich dzieci. Innym razem widziałam z daleka matkę jednej z dziewczynek jak cała weszła do kontenera na śmieci w poszukiwaniu cennych rzeczy. Jej córka siedziała obok w wózku a potem matka załadowała swoje zdobycze na ten wózek. Cyganie rumuńscy w Hiszpanii raczej nie mają żadnego wykształcenia. Mam wrażenie, że ich styl życia nie wynika jedynie z biedy ale także z wyboru i kultury która jest takim balansowaniem na pograniczu systemu. Ale gdyby mieli chociaż lepsze perspektywy to może bardziej by się zintegrowali. Skoro to państwo i ten rynek nie oferuje pracy nawet wykształconym i ambitnym Europejczykom to co dopiero niewykształconym imigrantom z obcych kultur a co dopiero analfabetom (tak, przekonałam się że tacy też tu są). Przynajmniej oferuje darmową edukację dla ich dzieci. Może dzięki takiej szkole publicznej takie Cygańskie lub imigranckie dziecko – o ile rodzice tego dopilnują lub samo będzie się do tego garnąć - zdobędzie wykształcenie, rozwinie swoje talenty i wyrośnie na porządnego człowieka. Jak trafi w dobre towarzystwo i dostanie dobrą szansę zawodową to wyrwie się z tego. Nie będzie musiało jako dorosły grzebać w śmietniku a swoją przyszłość zwiąże z krajem, który je wykształcił. To jest właśnie pozytywne. Nie jest tak, że też unikam tych Cyganek. One przebywają tylko w swoich grupach. Ale jak nasze drogi się skrzyżują to mówimy sobie uprzejmie dzień dobry i uśmiechamy się do naszych dzieci. Mi tak naprawdę jest obojętne czy szkoła będzie multi – kulti czy jednolita narodowościowo i kulturowo. Ważny jest poziom nauczania, program, nauczyciele i indywidualne podejście do każdego dziecka. Jeśli to wszystko w publicznej szkole pełnej dzieci imigrantów i klas niższych jest podobne do tego co w drogiej, prywatnej, do której chodzą same hiszpańskie dzieci klasy średniej i wyższej to po co mamy przepłacać. Wybrałam tą placówkę jako drugą opcję po nie przyjęciu do pierwszej dlatego, że opinie o niej były bardzo dobre. Zresztą nie chodzą do niej same dzieci pochodzące z rodzin imigranckich i biednych. Jest też sporo dzieciaków hiszpańskiej klasy średniej, które nie są tu przypadkowo lecz z decyzji rodziców. Ich rodzicom właśnie podoba się ta różnorodność a szkoła dobrze pracuje aby wszyscy mogli w zgodzie koegzystować. Rodzice jednej z dziewczynek posłali ją właśnie tutaj, ponieważ ich starsza córka przeszła tutaj od przedszkola przez całą podstawówkę. Jest bardzo zadowolona i spędziła tutaj piękne lata. Tego samego chcą dla młodszej i nie obawiają się jej powierzyć w te samo miejsce. Tacy ludzie są najbardziej kompetentni w ocenie. Jeśli jednak Olga Tokarczuk trafiła na szkołę podobną do naszej to miałaby w swojej opinii rację (nie licząc oskarżeń na Polskę). Tylko, że kolorowa szkoła czy przedszkole multi – kulti wcale nie musi być lepsze od jednolitej etnicznie. I odwrotnie. Jedna i druga mogą być tak samo dobre. Wszystko zależy od nauczycieli, uczniów, rodziców i oczywiście finansów. To przedszkole wybrał przede wszystkim mój syn. Często chodzimy na spacer po okolicy i Karim potrafi wejść wszędzie gdzie ma ochotę i gdzie mu pozwolą. Jego przyszła placówka po zajęciach, gdy dzieci już poszły zostawiała swoje bramy otwarte. Karim bardzo często wchodził na jej teren, eksplorował go, biegał po boisku (a ja za nim). Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że tutaj będzie chodził. Karim nie lubi być też ciągnięty tam gdzie nie ma ochoty iść. Kiedy wchodziliśmy na teren tego pierwszego wybranego przedszkola, to płakał, protestował, wyrywał się, bo chciał jak najszybciej uciec. Z kolei do tego drugiego i obecnego, znanego już ze spacerów idzie z chęcią. Bez problemu zakłada plecak, dumnie kroczy za rączkę w znanym kierunku. Już nie płacze codziennie za mamą, choć zdarza się od czasu do czasu. Kiedy nauczycielka otwiera klasę to ledwo zdąży się ze mną pożegnać a już wpada z impetem do środka. Nie może się doczekać kolejnych zajęć i co ciekawego się dziś wydarzy za sprawą pań i wielokulturowych koleżanek i kolegów. Zdjęcie: Wybór szkoły jest jedną z najważniejszych decyzji dotyczących przyszłości dziecka. W Wielkiej Brytanii obowiązkowa edukacja obejmuje dzieci w wieku 5-16 lat. O miejsce w placówce należy jednak zadbać ze znacznym wyprzedzeniem. Polskie dzieci mają takie samo prawo do korzystania z brytyjskiego systemu edukacji jak dzieci brytyjskie. Jednak zarówno jednym, jak i drugim brytyjskie ministerstwo edukacji (DFES) zaleca ubieganie się o miejsce w szkole co najmniej na rok przed planowanym podjęciem nauki. Tyle czasu potrzeba bowiem na dokonanie przemyślanego wyboru i dopełnienie formalności związanych z przyjęciem do szkoły. Wybierać to, co najlepsze Proces wybierania szkoły może wydawać się żmudny i męczący, ale zebranie informacji i dokładne ich porównanie naprawdę się opłaci. W grę wchodzi przyszłość naszego dziecka. Poszukiwania warto rozpocząć od wizyty w wydziale oświaty w najbliższym miejsca zamieszkania urzędzie władz lokalnych (Council – Education Service). Tam można znaleźć pełną listę szkół w rejonie, a także informacje o zasadach przyjmowania i warunkach nauki. Jednostka umożliwi też dostęp do raportów nadzoru oświaty (OFSTED). Jeśli chodzi o rodzaje placówek zajmujących się edukacją przedszkolną, ich listy udostępnia na swojej stronie internetowej Childcare Information Services ( Wykaz szkół, uporządkowany według rejonów, znajduje się na: Jeśli wiadomo już, jakie szkoły znajdują się w pobliżu miejsca zamieszkania, można pokusić się o szczegółowe rozeznanie na ich temat. Na tym etapie będzie można podjąć decyzję dotyczącą profilu oraz poziomu nauczania, który będzie najbardziej odpowiedni dla dziecka. Na podstawie zdobytych informacji niezbędne jest przeprowadzenie „dochodzenia” na własną rękę. Warto zajrzeć do statystyk dostępnych w internecie. Zestawienia wyników szkół w Anglii można znaleźć pod adresem: Zalecana jest wizyta w wybranych szkołach i bezpośrednia ocena. Zanim wybierze się którąś placówkę, można do niej zadzwonić, umówić się na spotkanie i osobiście sprawdzić, co oferuje. Warto też zorientować się, jakie są terminy dni otwartych (open days). Także szkoły stawiają warunki Każda szkoła ma inne kryteria i zasady przyjmowania w swoje szeregi. Warto się z nimi zapoznać przed aplikowaniem. W wielu placówkach liczba ubiegających się o miejsce znacznie przewyższa liczbę miejsc, dlatego konieczna jest realistyczna ocena możliwości dziecka. Niektóre szkoły dokonują selekcji na podstawie wyników uczniów w nauce, szkoły wyznaniowe dają pierwszeństwo członkom danego Kościoła, uprzywilejowane są dzieci ze specjalnymi potrzebami – SEN, a także te, które wpisują się w indywidualne wymogi szkoły, np. rodzeństwo w tej samej szkole lub bliskość miejsca zamieszkania. Jak zapisać dziecko do szkoły? Ubiegającym się o miejsce zaleca się, aby w formularzu zgłoszeniowym podali co najmniej dwie placówki w przypadku szkół podstawowych i trzy w przypadku średnich. Jeśli żadna z wybranych instytucji nie będzie w stanie zaproponować wolnego miejsca, wydział oświaty jest zobowiązany skierować zainteresowanych rodziców do innej szkoły spełniającej choć częściowo podane kryteria. Ze względu na różnice w brytyjskim i polskim programie szkolnym, dzieci, które rozpoczęły naukę w Polsce, a chcą ją kontynuować w UK, poddane zostają ocenie poziomu wcześniej zdobytej wiedzy (najczęściej jest to rozmowa kwalifikacyjna), a także szczegółowo sprawdza się ich dokumenty i świadectwa. Dopełnienie formalnej aplikacji obowiązuje wszystkich rodziców. Nawet jeśli obecne przedszkole lub szkoła podstawowa dziecka są połączone ze szkołą, która została wybrana na realizację kolejnego etapu nauki dla swojej pociechy. Im wcześniej się tego dopilnuje, tym większe prawdopodobieństwo, że aplikacja zmieści się w narzucanych przez szkołę terminach. W trakcie przyjęcia do szkoły podstawowej jednym z głównych czynników jest wiek dziecka. Brytyjski rok szkolny podzielony jest na 3 trymestry. Dziecko musi rozpocząć edukację w trymestrze rozpoczynającym się bezpośrednio po jego 5. urodzinach. Dodatkowo szkoły nie prowadzą naboru w semestrze letnim. Natomiast wszyscy uczniowie szkoły średniej zaczynają naukę w tym samym czasie (we wrześniu) bez względu na to, w której połowie roku się urodzili. Dokumenty W siedzibie władz lokalnych wraz z informatorem i listą szkół w okolicy otrzymuje się także formularz zgłoszeniowy, który należy wypełnić i złożyć wraz z dokumentami z sekretariatów szkół. Oprócz tego potrzebne będą: - dokument potwierdzający datę urodzenia dziecka (paszport lub akt urodzenia), - potwierdzenie adresu (rachunek np. za gaz, prąd albo podatek lokalny wysłany na dany adres), - dokument potwierdzający prawa do opieki nad dzieckiem (w praktyce wystarczy podpis rodzica pod formularzem zgłoszeniowym). Dodatkowo w szkołach katolickich do aplikacji należy dołączyć akt chrztu dziecka, akt ślubu kościelnego rodziców oraz informacje na temat GP (lekarza rodzinnego) oraz parafii, do której uczęszcza dziecko wraz z rodzicami. Jeżeli dziecko nie zna angielskiego lub ma jakiekolwiek inne trudności z nauką, trzeba zaznaczyć, że ma specjalne potrzeby edukacyjne, czyli Special Educational Needs (SEN). Placówka szkolna zorganizuje wtedy pomoc nauczyciela pomocniczego (language support teacher) lub zajęcia z odpowiednim specjalistą. Wypełnioną aplikację należy złożyć w Educational Service w siedzibie władz lokalnych – councilu, i to oni przydzielają dziecko do jednej z wybranych szkół. Odpowiedź w sprawie przyjęcia do szkoły średniej powinna dotrzeć do 1 marca, szkoły podstawowe datę odpowiedzi na aplikację wyznaczają indywidualnie. Każdy ma prawo odwołania się od ich decyzji. Do Educational Service warto się też zwrócić ze wszystkimi pytaniami i wątpliwościami, w razie nieznajomości angielskiego można przyjść z tłumaczem. Wydatki Szkoła jest zobowiązana zapewnić wszystkie pomoce szkolne: podręczniki, ćwiczenia, notesy, ołówki, gumki i linijki. Nie da się jednak uniknąć tego, żeby dzieci nie przynosiły własnych przyborów, takich jak piórniki, flamastry, cienkopisy czy kolorowe zeszyty. Aby dziecko czuło się komfortowo w otoczeniu rówieśników, warto zaopatrzyć je choć w podstawy sprzęt szkolny. W brytyjskich szkołach obowiązują mundurki szkolne. Ich forma, kolor i logo zależy od jednostki edukacyjnej. Za ich dobór odpowiadają władze szkoły, które zobowiązane są dopasować je do możliwości finansowych uczniów i rodziców. W skład codziennego uczniowskiego stroju wchodzą zazwyczaj białe bluzki z kołnierzykiem, ciemne, gładkie spodnie lub spódniczki, białe skarpetki bądź rajstopy, które można kupić w każdym sklepie odzieżowym lub sieciowym: ASDA, Woolworths, Marks & Spencer. Dodatkowo bluzę, blezer lub krawat z logo szkoły kupimy w wyznaczonych sklepach szkolnych – to wydatek około 20 funtów. Często możemy się też spotkać z wymogiem noszenia określonych strojów na zajęciach fizycznych – zestaw koszulek, spodenek gimnastycznych i wiązanych butów to wydatek około 30 funtów. Rodziny o niskich dochodach lub pobierające zasiłki mogą liczyć na pomoc finansową w zakupie powyższych artykułów. Do jej udzielenia zobowiązane są władze lokalne. Agnieszka Siwek /

jak zapisać dziecko do szkoły w hiszpanii